Z tego co pamiętam najwcześniej łódkę na brzeg wyslipowaliśmy na Mazurach już pod koniec sierpnia. To było jak sobie dobrze przypominam w 1997 r. W tym roku to jest najpóźniejsze slipowanie jachtów bo 10 października ja nie przypominam sobie aby ktoś pływał na Mazurach.
Pogoda dopisała aż miło. W nocy było 10 stopni w dzień do 20.
W tym roku na wachtę techniczną aby wyciągnąć Filemona i Bonifacego pojechali:
Mairusz „Kalosz” Kania tegoroczny „absolwent naszej klubowej szkółki żeglarskiej.
Rafał Żak, weteran akcji technicznych.
Oraz Jacek Cybowski (do lewej) i ja piszący te słowa Mariusz Wiącek.
Żal nie wykorzystać takiej pogody. Wypłynęliśmy z Giżycka w czwartek o 10 z zamiarem dopłynięcia do Węgorzewa. Udało, się. Podczas żeglowania spotkaliśmy dwa jachty pod żaglami. Tylko nie wiadomo po co w porcie pusto, byliśmy jedyną załogą. Tawerna Keja zamknięta. My po całonocnej podróży i całodniowym pływaniem po Mamarach, oraz nie ma co ukrywać degustacją znamienitych trunków zgaśliśmy jak świeczki na urodzinowym trocie już o nieprzyzwoitej jak na żeglarzy porze bo o 22.
ranek powitał na słońcem flautą czyli niezwykłymi jak na połowę października warunkami pogodowymi. Silnik i kierunek na Mamerki.
Zwiedzanie bunkrów i grill, a dokoła nas piękna złota polska jesień.
Filemon podczas zmasowanego ataku babiego lata.
Kormorany na Kirsajtach opanowały kolejne drzewa. Płyniemy do Sztynortu, bo tam podobno jakaś cywilizacja żeglarska jeszcze przetrwała. Nie myliliśmy się. Pięć minut po zacumowaniu miłe panie przywołały nas do rzeczywistości 45 złotych za cumowanie. Wylądowaliśmy w Sztynorcie aby oglądać mecz Polska Ukraina, ale po straconej bramce ewakuowaliśmy się na jacht, zaś najwytrwalsi balowali w Sztynorcie do 4 rano.
Na drugi dzień wieje pogoda trochę ponura, ale wiatr przystojny nam dmuchał gdzieś w okolica 3 B. Łabędzim szlakiem opłynęliśmy na Kisajno a tam dzieciaki rozgrywały regaty na Optymistach.
My niestety nie mogliśmy kibicować bo czekała nas ciężka praca aby przygotować łódki do zimowego snu na przystani Tajty.
Przygotowanie Bonifacego do zimowania.
Rafał odpina z salingu klubową banderę.
Pamiątkowe zdjęcie i to już koniec tegorocznej przygody żeglarskiej z Mazurami.
M. Wiącek.