Słoneczna Chorwacja.

Po raz trzeci udało mi się namówić członków i sympatyków klubu na wrześniowy rejs po Jadransko More,  czyli tłumacząc na nasze po Adriatyku. 

ACI Marina Split tuż po odebraniu jachtu Hoka Hej, autor tych słów dumny z siebie jak paw

Dlaczego wrzesień ? Z dwóch powodów: temperatury 25-28 stopni, czyli tak jak u nas podczas lata. Zaś temperatura wody  mierzona przez termometr pokładowy wynosiła 23-25. Po 15 września ceny czarterów spadają o około 20%.  Pogoda dla mnie znośna bez nadmiernych upałów, ceny niższe, mniejszy tłok bo to końcówka sezonu. Oceanis 361

ACI Marina Split

Popłynęliśmy na dwa jachty, tak jak w zeszłym roku. Jeden to Hoka Hej 38 stopowy jacht Hunter 38    dosyć dobrze wyposażony, ale trochę już widać było po nim „zmęczenie sezonem”, a to akumulatory do urządzeń pokładowych były, słabe, a to prędkościomierz nie działał, ale w sumie wrażenie bardzo dobre. Co mnie zaskoczyło maszt w Hunterze był tej samej wysokości co o 6 stóp dłuższej Bavarii 44.

Drugim wyczarterowanym jachtem był francuski Oceanis 361   O dwie stopy mniejszy. Aby łatwo było się identyfikować, oraz dla splendoru powiesiliśmy pod salingiem flagę powiatu mieleckiego.

Flaga Powiatu Mieleckiego pod lewym salingiem wisiała jako bandera klubowa.

Część osób obserwujących wpływające jachty pytała się   co to za „księstwo” przypłynęło.  Zamustrowaliśmy się na jachtach do godziny 17 i poszliśmy spać bo 1280 kilometrów z Mielca do Splitu nie nastrajało aby wypływać na noc.

Rano już o 11 wypłynęliśmy w kierunku wyspy VIS, do której przybiliśmy za późno, bo nie było już miejsca w porcie miejskim, a tylko na bojach. Za które też trzeba słono płacić bo 120 złotych. Desant do miasta na pontonie, powrót na łajbę, bo rano wypływamy w dłuuugi rejs.

Celem naszym była Mudra Grota, czyli szmaragdowa jaskinia, do której należało wpłynąć (pontonem) do 12 godziny.  Odbijające się  od dna promienie słoneczne wpadając  do jaskini podziemnymi otworami,  tworzyło wewnątrz niebywałe efekty świetlne w postaci szmaragdowej poświaty.  Po godzinie 12 zjawisko z przyczyn naturalnych zanika. Po doznaniach estetycznych płyniemy na wyspę St. Klemens, gdzie jest marina dosyć droga 67 euro, ale z natryskami. Załodze zamarzył się gorący prysznic, a komandor rejsu był ludzki.  Wiał  mistral z mocą 3-4 B i w marinie zameldowaliśmy się gdzieś około godziny 18. Nocleg, a rano z mariny popłynęliśmy taksówką wodną na wyspę Hvar do miejscowości o takiej samej nazwie.

Port Hvar w południe

O 14 musimy wypłynąć bo doba „hotelowa” kończy się właśnie o tej godzinie. Ustalamy cel. To nie jest takie łatwe, bo musi być marina cumowanie, na kotwicy nie wodzi w rachubę a załoga chce się codziennie kąpać. Pierwotny cel miasto urodzin Marco Polo, Korczula, był po za naszym zasięgiem, bo mieliśmy do przepłynięcia 40 mil, to jest około 8 godzin, a wchodzić po nocy do obcych nieznanych portów nam się nie chciało, a raczej szukać wolnego miejsca. Nasz wybór padł na Verboskę na wyspie Hvar.

Verboska

Urocze miasteczko, gdzie rano na targu kupiliśmy 1 kg świeżych szprotek na  15 złotych, obiad był palce lizać.  Rano odbieramy prognozę pogody, jednak z ostrzeżeniami o silnym  wietrze w nocy.  W szkwałach dochodzący do 65 knts,   120 km/h czyli 12 B.  Na wodzi „skis” zwany flautą, ale diesel grot poradzi i na to. Z godzinnym postojem w  zatoce, płyniemy w kierunku Baśka Voda. Cumujemy o 16,  bo jest to teren tak zwanej Riviery Makraskiej ponoć najbardziej uroczy zakątek wybrzeża Dalmacji.

Piaszczysta plaża, lazurowe morze nic tylko leniuchować.

 Rano płacę za postój, a obsługa mówi że będzie wiała „very strong bora„.  Zostajemy, ale z pewną niechęcią, bo cisza nic nie wieje. Godzina 10 jak zaczęło wiać, to na włączonym jachtowym wiatromierzu pokazywały się wartości 35-40 konts, a na sąsiednim ponoć zaobserwowano wynik 80 knots. Pomimo tych ostrzeżeń, trzy jachty z naszego portu wyszły. Dwa od razu pożałowały, bo po godzinie wróciły, ale to już nie tak łatwo jak wypłynąć. W sumie do portu usiłowało się dostać 5 jachtów z czego dwum udało się zacumować,  a trzy niestety musiały szukać innego schronienia. Na wodzie było istne piekło. Zostajemy na noc. Obsługa portu sprawdza czy jesteśmy dobrze zacumowani, poleca nam podciągnąć się na muringach,  do przodu po pół metra, mocno wybrać cumy. Wiatr pod wieczór zelżał, zmienił kierunek i zaczął wiać od morza. Za to w nocy jak walnęło, ale my znieczuleni doskonałym chorwackim winem przetrwaliśmy to dzielnie.

A u drzwi stanie  załoga „G” tym bardziej że za tymi drzwiami sprzedawali wino domowe nazywane proszek – dla mnie w smaku podobne do portugalskiego porto. (Bogdan kwasiora też sprzedają)

Rano wieje normalnie, a bosman nam mówi że to już koniec bory i o 10 rano będzie spokój. Wypływamy, ale targa nami dosyć porządnie. Niby wieje 12-16 węzłów, ale jak walnie to   wiatromierz pokazuje 25-28 węzłów. Godzina 10 i jakby ktoś przekręcił wyłącznik, no może nie nastała cisza,  ale wiało jak na Solinie, lub Nidzkim koło wysp. To   lewej to z prawej, to od tyłu. O 11 jakby ktoś znowu przekręcił włącznik i zaczął wiać mistral 3-4. Aby nie było zbyt fajnie to prosto w mordę.  Załoga, po jednodniowym postoju twardo chciała halsować w kierunku Splitu. Ja nie byłem  przeciw,  bo to napęd gratis, zaś diesel grot pobiera za  około 15 zł za godzinę pracy.

Verboska kanał niczym w Wenecji

Dopływamy do ACI Marina o 16:30 (do 17 musimy zgodnie z umową  czarterową).  Przy wejściu  ruch jak na marszałkowskiej, kilkanaście jachtów usiłuje dostać się do protu jednocześnie.  Cumujemy, to już koniec tegorocznego rejsu. Idziemy w miastu. Na brzegu mariny duże napisy transport wodny do Starego Miasta w Split 5 minut łódki odpływają co chwile pełen. Nie byłoby nic w tym dziwnego gdyby nie to że na butach zachodzi się tam powolnym truchtem w 15 minut.

Podsumowanie:

  • ARI – OCEANIS 361: Maciek Skipper, Darek radioperator, Kasia, Karolina, Renia, Ania, Ewa w roli załogi
  • Hoka Hej Hutner 38  Mariusz komandor rejsu, Ewa skipper, Jacek kuk, Ewa, Jola, Adam w roli załogi.
  • Odwiedzane porty: Vis, Palmeżana, Jezera, Verboska, Baśka Voda, Split
  • Doświadczenie: przepłynięto  136 mil w czasie 36 godzin w tym na silniku 8.

 

I byłbym zapomniał! W roli maskotki, czy jak inni nazwali w roli okrętowego potwora wystąpiła Alice buldożek francuski. Dzielnie zniosła do swojej pani trudy adriatyckiego żeglowania.

I na koniec muszę coś napisać o wietrze nazywanym przez Chorwatów  bora.

Tak wyglądał Bracki Kanał podczas bory. Zrobiłem zbliżenie jachtu desperacko walczącego na wodzie. Mocno zredukowane ożaglowanie,  załoga po godzinie desperackiej walki zwinęła żagle i szukała zacisznego portu. 

Włączyłem radio VHF i w odstępie co 2 godziny (około) usłyszałem jak radio Split nadaje sygnał May Day relay (w zastępstwie za jednostki będące w niebezpieczeństwie).    Z tego co zrozumiałem jachty potrzebowały asysty. Czy te komunikaty dotyczyły jednego czy większej ilości jachtów tego nie wiem. Na drugi dzień usłyszałem wołanie Security, Security i prośba do  wszystkich jednostek znajdujących się w określonej pozycji aby pomogły szukać bo został ogłoszony na jednej jednostce alarm „człowiek za burtą”.  Obsługa portu gdzie staliśmy dwa dni z powodu bory jednoznacznie wypowiedziała się na temat tych skipperów wychodzących z protu idioci nikt im nie powinien dawać jachtu bo to niebezpieczne dla sprzętu i załogi”.

Mariusz Wiącek