Śpią na Cykladach zatoczki wśród skał.
Załoga S/Y Iris w rejsie po Zatoce Sarońskiej Ewa, Mariusz (skipper), Bożena, Krzysiek, Edek, Romek, Artur, Krzysiek
Wsłuchując się w utwór Andrzeja i Dominiki Cyklady, tak się zastanawiałem ile jest prawdy w tym utworze:
Ateny drżały już oddechem ulic rozpalonych,
Gorącem słońca tysiącletnich wacht,
Gdy zapatrzony w srebro masztów wiosną otulonych
Z Marina Kalamaki nasz wypływał jacht.
No i faktycznie tak było gorąco. I to nawet bardzo. Wylądowaliśmy całą załogą o 3 rano na lotnisku w Atenach i od razu pierwszy problem. Zginęły nam bagaże. Sympatyczny Grek z „lost baggage” przyjął zgłoszenie numery telefonów i powiedział że jutro rano do 12 będzie na pirsie nr 6 skąd miał wypłynąć nasz jacht. Bez bagażu udaliśmy się zwiedzać Ateny i Akropol.
Lekko było bo bez bagaży. Zwiedzaliśmy w osiem osób Ateny, na początek zmiana warty przed parlamentem. Żołnierz tak stał nieruchomo że musiałem podejść i zobaczyć czy to nie figura woskowa.
Następny żelazny punkt w zwiedzaniu Aten to Akropol. Dzikie tłumy, ale cena nawet jak na polską kieszeń przystępna bo zwiedzanie tego zabytku kosztowało tylko 12 euro czyli niewiele ponad 50 zł. Przez 6 godzin zwiedzaliśmy Ateny co jest niezłym wynikiem mając to na uwadze że mieliśmy nieprzespaną noc.
I kiedy dziób z pucharu morza pijąc pierwszą falę
W jej smaku wyczuł, że rejs nie jest snem,
Wznieśliśmy szkła i każdy dbał, by w tym radości szkwale
Niejeden raz kielichy mogły błysnąć dnem.
Tak było jak w piosence Cyklady. Dbaliśmy o te puchary aby raz po raz błysnęło w nim dno.
Pierwszy prot jaki zaplanowałem to Egina. Urocza wyspa z zielonymi pistacjami 20 nm (mil morskich) od Aten. Po 5 godzinach osiągnęliśmy port, a tam ścisk.
Port Miejski pełny, marina też. Zostały wolne miejsca, ale bez muringów to i trenowaliśmy cumowanie na kotwicy. Co nie było łatwe bo to dla mnie pierwszy raz, a i port płytki i ruchliwy. Udało się.
Powoli zachodziło słońce, zaczynał się ruch na portowych uliczkach i my zwiedzaliśmy Eginę.
I jest tak jak w piosence Koryckiego Tawerny schodziły do plaż. My jednak nauczeni doświadczeniem szukaliśmy zawzięcie czegoś innego niż przy plaży. I zostaliśmy nagrodzeni.
Trafiliśmy do tawerny gdzie chodzą miejscowi. Piwo 1.5 euro, zaś za kolejkę uzo zapłaciliśmy 10 euro. Klimat inny niż z portowych tawern dla turystów (ceny też)
Pieczona dorada przez Krzyśka, palce lizać. Piszę to z pełnym przekonaniem bo nie specjalnie przepadam za rybami.
Podane do stołu, polane sosem maślano-czosnkowym z sałatką ze świeżych greckich warzyw palce lizać. Zimnie białe wytrawne greckie wino podkreślało wspaniały smak ryby. Krzysiek DZIĘKI!!!
Wieczorem wybraliśmy się na podbój portowych tawern. Przy nabrzeżu stały mega „wypasione” jachty motorowe
I tak kilka kilometrów portowych tawern w Poros, a każdy Grek chce Ciebie zaprosić i zachwala swój biznes.
Spotkaliśmy znajomą ekipę ze Stalowej Woli. Wspólna impreza tańce hulanki, swawole.
Pełna integracja. Grali Zorbę. Szaleństwo do białego rana także z gitarą.
Rano zakupy i jak tu nie przejść „przez sklep”. Pamiątki kupione w Poros, kartki wysłane.
Kierunek Epidauros 3-5 Bft, prędkość 6 węzłów. w ostrym bajdewindzie prawego halsu. Płyniemy.
Port w Epidauros, problemy techniczne z podłączeniem się do prądu. Brak przejściówki. Bo nasze na jachcie nie pasowały. Czekamy na panią z „Brown Kiosk” i ona nam pomogła znaleźć właściwą wtyczkę. Wniosek na przyszłość, brać od armatora wszystkie możliwe przejściówki.
Wieczorem zaczęło dmuchać i to nieźle. 4-5 Bft. Sprawdzamy kotwicę trzyma.
Znam na Cykladach zatoczkę wśród skał,
Wiatr na buzuki w niej grał,
A dokoła trwał antyczny świat.
Może to nie były Cyklady, ale ten świat antyczny naprawdę trwał dookoła. Teatr w Epidauros mógł pomieścić 16 tys. osób. Każde słowo Edka który jest tam na dole było doskonale słychać na górze. Zaś Edek zachwycony mówił w kółko, ale tu są odsłuchy.
Muzeum, można robić zdjęcia ale bez flesza.
Stadion sportowy. Zapotrzebowanie obywateli na sport, rozrywkę, potrzeby duchowe są niezmienne od lat. Wszak sanktuarium Asklepiosa istniało już w VI wieku p..n.e.
Świat antyczny, światem antycznym jednak nowoczesność w „domu i zagrodzie” także przeniosła się jachtowej messy. Bez laptopa ani rusz.
Problem w żeglowaniu po Grecji jest taki że jest dużo do zwiedzania, ale w porcie aby mieć miejsce musisz zameldować się do najpóźniej do 17 bo może nie być miejsc. Na naszej trasie znalazł się porcik Vathi. Malutki na 8-10 jachtów, a do twernianego stolika było 10 metrów.
Transport na pobliski wulkan niczym w Ameryce Południowej jak „Colectivos”. Co tu pisać oglądajcie „bus made in Greece”. Przez chwilę popuścicie wodze fantazji. Zadam pytanie retoryczne co media w Polsce zrobiłyby z właścicielem restauracji który by dowoził do „Czarciego Głazu” turystów takim „transportem”
Widok na zatokę Sarońską.
Wycieczka wraca to było dobre pół godziny pod górkę w niezłym upale, a na górze „padła” flacha miejscowego wina – celem uzupełnienia elektrolitów.
W oczekiwaniu na zupę rybną. Palce lizać cena 12 euro, ale dla każdego jeszcze pół ryby na półmisku.
Tak wyglądał wulkan ze strony wody widać odróżniający się do reszty jęzor zastygłej magmy
Wyspa Egina, inny mały port. Piękna plaża zatoczka, między narodowe towarzystwo Szwedzi, Niemcy, Polacy, Anglicy.
Zachód słońca, i jutro tylko 20 milowy przeskok do Aten.
Załoga na dziobie wypatruje wejścia do mariny, zaś cała ateńska aglomeracja wraz z portem w Pireusie rozciąga się na dużym obszarze.
Ostatni obiad na łajbie.
Ostatnie wieczorne śpiewy szantowe.
Zostawiliśmy bagaże na dziobie Iris, a my poszliśmy zwiedzać port w Pireusie.
Oglądnęliśmy chrzciny w obrządku greko-katolickim
Szkolenie dzieci na całym świecie odbywa się na optymistach. Czy u nas na Otałęży nie wygląda to podobnie?
Czekamy na samolot, na falochronie bo to chyba lepiej niż na lotnisku
Ostatnie spojrzenie obiektywem na zatokę Sarońską. To już koniec naszej greckiej wyprawy.
Przepłynęliśmy 126 nm w czasie 28 godzin na wodzie z czego na silniku 8.5 pół godziny bo wlaliśmy 42,5 l paliwa a silnik pali około 5 godz.
Załoga:
- Mariusz Wiącek
- Ewa Wiącek
- Krzysztof Macander
- Artur Piwanowski
- Bożena Mazur
- Roman Mazur
- Edward Banasik
- Krzysztof Stelmach
Jacht Bavaria 47 IRIS